Wcześniejsze części relacji:

https://powiemto.pl/relacja-z-off-festival-katowice-2015-czesc-i/

https://powiemto.pl/relacja-z-off-festival-katowice-2015-czesc-ii/

Dzień trzeci.

Od razu wiedzieliśmy, że to będzie wyjątkowy dzień, w końcu dziś Patti Smith gra „Horses”, ale nie uprzedzajmy faktów. Pierwszy koncert z naszej dzisiejszej listy nam przepada z racji wywiadowczych powinności. Potem okazało się że to tylko zapowiedź chaotycznych przetasowań w naszym napiętym planie. Postanowiliśmy spróbować wykorzystać nasze medialne wpływy by zdobyć autograf od Patti na przywiezionym w tym celu winylu. Nasze przepustki pozwalają nam na umawianie się na wywiady, niestety w tym przypadku to nie działa, wywiadów nie będzie. Nie możemy też na nasze przepustki wejść na tył sceny, gdzie Patti może przebywać. Dowiadujemy się jednak nagle, że artystka przygotowała niespodziankę- spotkanie z fanami w Kawiarni Literackiej. To oczywiście przestawia nam plany i niestety nie możemy udać się na występ Ann Liv Young – artystki uprawiającej performance. Na szczęście udało nam się z nią porozmawiać, czego efekt do przeczytania tu: http://www.wzielonej.pl/radio/news/21665,sztuka-mieszania-ludziom-w-glowach-wywiad-z-ann-liv-young.html. Tymczasem zatem udajemy się na koncert jednoosobowego projektu 3fonia, jednak eskperymentalna formuła po obiecującym początku staje się nieco nużąca.

SONY DSC

3fonia                                 fot. artiwa

Dość chaotyczne dźwięki uzyskiwane przy pomocy kontrabasu, szeregu rozmaitych przetworników i innego sprzętu nie przykuwają uwagi. Skupiamy się na rozmowie ze znajomymi poznanymi na Woodstocku, których spotykamy przypadkiem na OFFie.

Chcąc mieścić się w elitarnej grupce fanów dopuszczonych na spotkanie z Patti, nauczeni doświadczeniem z burleską, udajemy się na miejsce półtorej godziny wcześniej by zająć dobre miejsca. Wejść może tylko 150 osób. Jesteśmy, siedzimy w pierwszym rzędzie, trafiając przy okazji na spotkanie literackie na którym m.in. Sylwia Chutnik opowiada o bohaterce swojej nowej książki i o blokowiskach. Niestety okazuje się, że Kawiarnia zostanie opróżniona przed wejściem Patti Smith, co oznacza, że nadal nie wiemy czy wejdziemy na to spotkanie. Ustawiamy się zawczasu przy barierkach i czekamy. Wkrótce dołączają inni. Ochrona w tym czasie sprawdza obiekt i wszędzie umieszcza obowiązujące zakazy: no photos, no videos i ten który boli najbardziej – no autographs. To w sumie zrozumiałe, artystka chciała porozmawiać w spokoju a nie stać i się podpisywać czy pozować do fotek. Na domiar złego dowiadujemy się, że w centrum medialnym ogłoszono zapisy na specjalną listę dla fotografów chcących wejść do fosy przed sceną na koncercie Patti. Zwykle wystarczała bransoletka Photo Pass ale nie tym razem. Tłum gęstnieje, wiadomo, że wszyscy nie wejdą, ale kiedy otwierają się barierki my już wiemy, że nam się udało, jesteśmy w środku, mamy świetne miejsca i czekamy. Za kilkanaście minut krótka zapowiedź i jest: PATTI SMITH! Wchodzi w asyście dwóch dziennikarzy, którzy zagajają wstępną rozmowę. Potem czas na pytania od publiczności – w tym od nas! Zamiast autografu krótka rozmowa z artystką – niezła zamiana :). Miało też być czytanie wierszy, ale dobiegający hałas z pobliskiej sceny uniemożliwił uzyskanie odpowiedniego nastroju i skupienia.

SONY DSC

Spotkanie z Patti Smith                               Fot. artiwa

Patti wykorzystała ten czas by udzielić odpowiedzi na kilka dodatkowych pytań. Mówiła dużo i chętnie. O swoich literackich fascynacjach (wśród których jest też polski akcent – Bruno Schulz) i początkach pisarskiej działalności, o byciu artystką i o tym kim jest na co dzień. Mówiła o zwykłych sprawach ale potrafiła swoje przemyślenia przekazać w sposób który wywoływał czasem żywy śmiech, na przykład, kiedy opowiadała że jej włóczęgowski wygląd rodzi podejrzliwość w szykownych sklepach czy hotelach. Nieraz bywało też wzruszająco. Zarówno wyglądem (długie siwe włosy) jak i stylem mówienia Patti przypominała starego mądrego indiańskiego wodza. Nazywa się ją matką chrzestną punka, ale to chyba spłyca jej osobowość. To dużo większy format: pisarka i poetka, zajmuje się fotografią, nie obce jej jest malarstwo i film, kobieta o ogromnej erudycji i społeczna aktywistka zawsze na barykadach przeciw złu tego świata. A przy tym pełna szlachetności, mądrości i życzliwości. Obecność na tym spotkaniu była wzbogacająca dla wszystkich, z którymi potem o tym rozmawialiśmy a dla nas na pewno jest jednym z najważniejszych wspomnień festiwalu. W tym czasie umyka nam koncert Son Lux. Wpadamy do biura by zapisać się na listę foto, która już okazała się zamknięta. Zatem nic innego nam nie zostaje jak udać się pod barierki sceny głównej by zająć miejsce w oczekiwaniu na gwiazdę wieczoru.
Okazało się, że wcale nie najgorzej na tym wyszliśmy pod względem fotograficznym, bo fosa przed sceną została zamknięta nawet dla akredytowanych fotografów z listy. Pozostawiono dla nich tylko boczne, wąskie przestrzenie, tymczasem my byliśmy na wprost sceny! Tłum gęstnieje, ludzi jest tyle, że ma się wrażenie, że cały festiwal przyjechał zobaczyć Patti Smith, bardzo możliwe zresztą, że tak właśnie było. Zaczyna się, wychodzą, wśród nich gitarzysta Lenny Kaye, który towarzyszy Patti od samego początku. Ci którzy obawiali się, że artystka z racji wieku (68 lat!) czy upału może mieć trudności z koncertową formą od razu dostają prztyczka w nos. Wokalistka śpiewa z pazurem, podskakuje, biega, pluje 🙂 W ogóle nie widać ograniczeń ruchowych związanych z wiekiem– jest w świetnej formie przez cały koncert.

SONY DSC

Patti Smith                       Fot. artiwa

Znajduje chwilkę by przykucnąć i przez ochroniarza podać butelkę wody dziecku dostrzeżonemu ze sceny. W pewnej chwili grupa przestała grać i Patti odmalowała słowami odwracanie płyty winylowej na drugą stronę, nastawianie ramienia z igłą – ten moment jest dla nas szczególnie przyjemny, słuchanie muzyki z winyla naprawdę smakuje inaczej. Występ porywa publikę, publika porywa Patti. W pewnym momencie pod koniec „poskarżyła się”z uroczym uśmiechem, że publiczność ją wycieńczyła, tylko po to by za chwilę z nową energią odśpiewać kolejne utwory. Cały zespół gra świetnie, z werwą. Szczególne wrażenie robi Key, który gra swoje partie bez zbędnych popisów ale z fenomenalnym wyczuciem klimatu. Artystka znajduje też chwilę na upamiętnienie szeregu zmarłych postaci ze świata rocka i z grona swoich bliskich. To jedna z najbardziej wzruszających chwil występu. Jest też miejsce na antywojenne okrzyki związane z rocznicą zrzucenia bomby atomowej na Nagasaki. Po materiale z „Horses” przyszła kolej na „People have the power” by zakończyć brawurowym wykonaniem „My Generation” z repertuaru The Who z obowiązkową demolką gitary. Patti ograniczyła się do zrywania strun ale zrobiła to z niezwykłym wyczuciem dramaturgi. Na koniec rzucanie perkusyjnych pałeczek i gitarowych kostek, z których jedną udało się zdobyć Iwie. Ten koncert był magiczny, mistyczny i poruszający.

SONY DSC

Patti Smith                      Fot. artiwa

O Smith mówi się: ikona rocka. Jaka tam ikona, to jest rock wcielony! Na spotkaniu z fanami mówiła o godzeniu rozmaitych ról życiowych i wspomniała, że kiedy występuje to robi to całą sobą, no i tak jest w istocie. Tej kobiecie się wierzy, to jest szczery autentyk. Jej uniwersalny przekaz uwieczniony na płycie „Horses” 40 lat temu nadal jest aktualny, podchwytywany przez gardła młodego pokolenia. Nic dziwnego, że ten album zalicza się do pięćdziesiątki najważniejszych płyt rocka. A ten koncert zdecydowanie zalicza się do największych wrażeń w życiu, nie tylko muzycznych.
Po koncercie, kiedy już wszyscy się rozeszli spod sceny, my uszczęśliwieni pamiątkową kostką dochodziliśmy do siebie i podekscytowani wymienialiśmy wrażenia z przygodnie poznaną znajomą. Po chwili odeszła a my zostaliśmy jeszcze moment by ochłonąć gdy tymczasem z boku sceny ukazała się znajomo wyglądająca postać. To rozwiana grzywa Lenny’ego Keya! Uradowani wybiegliśmy mu na spotkanie i dzieląc się wrażeniami wdaliśmy się w krótką rozmowę prosząc o autograf, pstrykając pamiątkowe fotki.

SONY DSC

Lenny Kaye i artiwa

Po chwili Lenny zapytał czy nie chcielibyśmy by na płycie podpisała nam się także Patti, bo jesteśmy tacy mili i on chętnie zaniesie płytę do podpisu 🙂 Chyba nie musimy mówić, że tym samym uszczęśliwił nas niepomiernie. Za moment przyszedł i w pląsach wręczył nam okładkę na której ręką Patti napisane były słowa „People have the power. Patti Smith” Nie mogliśmy uwierzyć w to co nas spotkało. Idealne zwieńczenie idealnego wieczoru.

Na deser zostało nam jeszcze jedno koncertowe przeżycie. W pobliże głównej sceny podjechała ciężarówka, na tyle której ulokowane było tajemnicze coś zakryte czarnymi zasłonami. Po chwili kabina wypełniła się dymem i migotaniem świateł. Spod kurtyny dochodził dziwny elektroniczny dźwięk a ochrona zaczęła obudowywać samochód barierkami. Nagle zdarta zasłona ukazała naszym oczom duet, który za stołami mikserskimi zaczął generować elektroniczne bity gęsto poprzetykane arabskimi samplami.

SONY DSC

Acid Arab                                                          Fot. artiwa

To Acid Arab dawał właśnie tzw. dziki koncert na mobilnej scenie. Ich etniczne klimaty przypadły nam do gustu już przed festiwalem, więc z ochotą oddaliśmy się rytmicznemu bujaniu. Niestety po dłuższym czasie set zmienił nieco klimat. Arabskich wstawek było dużo mniej, dominowały surowe elektroniczne bity. W takim wydaniu Acid Arab niezbyt nam się podobał, więc nasyceni wrażeniami udaliśmy się do Festiwalowego Miasteczka.

 

 

Podsumowanie

Byliśmy na kilku festiwalach w tym roku (choć tylko na OFFie z medialną akredytacją). Odwiedziliśmy Ethno Port w Poznaniu, Inne Brzmienia w Lublinie, Colours of Ostrava i Woodstock. Każdy z tych festiwali ma coś fajnego do zaoferowania, o każdym da się powiedzieć dużo dobrego i chociaż nie chodzi tu o żadne rankingi, to zgodnie uznaliśmy, że OFF okazał się tym najlepszym (choć za krótko byliśmy w Ostrawie by móc w pełni ocenić ten świetny festiwal). Wymieniliśmy już wiele zalet i opisaliśmy co nam się podobało, więc tu pozostaje nam tylko dodać, że OFF festiwal 2015 okazał się spośród wymienionych największą przygodą muzyczną. Zaoferował koncerty kilku legend, pozwolił dokonać kilku muzycznych odkryć i poobcować z dużą dawką muzyki na najwyższym poziomie. Drobne uchybienia organizacyjne nie były w stanie zmienić tego wrażenia. Wspomnimy o nich tylko by zasugerować organizatorom ewentualne ulepszenia. Może propozycje przyciągające większą liczbę zainteresowanych (burleska, spotkania z gwiazdami) przenieść na scenę eksperymentalną. Tamtejszy namiot pomieści znacznie większą liczbę chętnych, lub może transmitować je na jakimś zewnętrznym ekranie. Ekran przydałby się także na Scenie Trójki. Wygodniej było by gdyby na stoiskach mogły działać karty wszystkich operatorów, a nie tylko jednego sponsora. I jeszcze gdyby przyjechała francuska Magma…:)

 

(Visited 209 times, 1 visits today)