Kiedy STRES jest paradoksem. O cierpieniu naszego pokolenia
Masz te dwadzieścia parę, trzydzieści parę lat; próbujesz jakoś (a najlepiej jak najlepiej) ułożyć sobie pobyt na tym ziemskim padole. Może nawet całkiem nieźle ci wychodzi: pracujesz, masz rodzinę, prawo jazdy, zagraniczne wakacje (albo polskie – bo tu nie raz drożej przecie). Masz telapatrzydło cieńsze od plasterka goudy, w dodatku z HD, masz i desktop i laptop, ogólnie jest tip-top. Może posiadasz tylko część z tych rzeczy, a może znacznie więcej. Tak czy siak, żyjesz w czasach – gdy nareszcie można. Można to mieć. Możesz wyjeżdżać niemal wszędzie, w wiele miejsc nawet bez paszportu; możesz sobie pisaczyć lub gadać z kimś po drugiej stronie globu; możesz się kształcić na różnych różnistych kierunkach, uczyć różnych języków, rozwijać dziesiątki umiejętności i pasji, nawet takich, które narażają cię na etykietkę total-oszołoma. Jeśli masz małe dzieci możesz nawet dobrać pampersa pod kolor gaci, zamiast stać jak nasze matki czy babki w kolejce za tetrową szmatą. Demokracja, globalizacja, rewelacja. A jednak coś w środku kłuje i to nie raz tak mocno, że pełzanie wydaje się zbyt męczącym maratonem. W dodatku ktoś bliski nieco starszej daty (rodzic chociażby) nie dość, że nie rozumie twojego „doła” lub po prostu marudzenia, to jeszcze się dziwi, no bo przecież: „kiedyś ludzie nic nie mieli, ciężko pracowali, wszystko utrudniało zamiast ułatwiać. Nie to, co teraz, więc czego ty chcesz!”. I o ile masz twarde „4 litery” to jeszcze jakoś wytrzymujesz. Ale w końcu i ciebie dopada czasem myśl, że może coś z tobą cholera nie tak. No właśnie, więc co jest „nie tak”?
Dowiedz się więcej »Kiedy STRES jest paradoksem. O cierpieniu naszego pokolenia